poniedziałek, 7 lipca 2014

Życie towarzyskie


Mam 2-3 znajomych, z którymi spotykam się 1-3 razy w roku. Odkąd pracuję zdalnie to prawie w ogóle nie wychodzę z domu. W teorii wychodzę co 1-3 dni na spacer, w praktyce raz na 1-2 tyg. 
Imprezy

Byłem na jednej imprezie w życiu, na jesieni 2004 roku. To były 18 urodziny mojego kolegi, z którym chodziłem do podstawówki. Otrzymałem telefon z zaproszeniem tego samego dnia. Nie miałem pomysłu jak spontanicznie odmówić. Teraz myślę, że to było głównym powodem czemu tam poszedłem.
 

Zauważyłem, że dużo ludzi spotyka się w miejscach typu bar, pub, pizzeria itp. Zdaje się, że bardzo nie lubię takich miejsc. Byłem w takim lokalu może 5-6 razy w życiu. Prawdę mówiąc nie wiem po co tam się chodzi. Jeśli już się z kimś spotykam to preferuje dom i spotkanie sam na sam. Przynajmniej o ile rozmówca jest tej samej płci. Jeśli rozmówcą jest kobietą mój dom odpada - rodzina widziałaby, że "jakaś dziewczyna do mnie przyszła". To kojarzy się z przekroczeniem pewnej nieodwracalnej granicy.

Kilka lat temu, jeden ze znajomych, z którym się spotykam 1-3 razy w roku zaprosił mnie na swój ślub. Odmówiłem i nie przyszedłem. Niedawno sytuacja powtórzyła się z innym znajomym.

Studniówka

Nie byłem i nawet przez myśl mi nie przeszło abym miał iść na swoją studniówkę. Pamiętam jak jakaś dziewczyna w czwartej klasie liceum sporządzała listę osób, które idą na bal maturalny.
Kiedyś podeszła też do mnie, zapytała:

Ona: Idziesz na studniówkę?
Ja: Oczywiście - że nie.

Analogicznie nie chodziłem imprez organizowanych przez ludzi na studiach. C
zęsto nawet nie wiedziałem o ich istnieniu. Gdy byłem na 5 roku studiów przed dziekanatem zagadnęła mnie jakaś dziewczyna, która studiowała razem ze mną. Spytała się mnie:

Ona: Idziesz na metek?
Ja: Co to jest?
Ona: Impreza.
Ja: To nie.
 

Nie wiem po co się chodzi  na takie imprezy. Nie czuję żadnej przykrości z tego powodu, że tam nie byłem. Więcej, jestem bardzo zadowolony z tego, że mnie to ominęło. Nigdy ani przez chwilę nie żałowałem mojego postępowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz