Jak napisałem
w poprzednich postach:
- mam wrażenie, że moje życie emocjonalno-społeczne „zatrzymało” się gdy miałem ok. 15 lat
- zdaje się nie rozumieć na czym polegają „klasyczne relacje damsko-męskie oparte na więzi emocjonalnej”
Myślę,
że udało mi się powiązać te dwa fakty. Jeśli cofam się w
przeszłość do momentu gdy miałem 15 lat (czyli do chwili, kiedy
subiektywnie zatrzymał się mój rozwój emocjonalno-społeczny),
dostrzegam, że jedynymi znanymi mi wówczas relacjami z rówieśnikami
(nie licząc relacji rodzinnych) były:
- kolega-kolega
- koleżanka-koleżanka
Relacje
te:
- są w pełni symetryczne 1-1, nie ma w nich roli płci
- są oparte na wspólnych czynnościach, zainteresowaniach
Teraz
wydaje mi się, że „normalni” ludzie mniej więcej w tym samym
czasie (lub kilka lat później) zaczęli tworzyć jeszcze trzeci typ
relacji. Relacji opartej na czymś co można nazwać więzią
uczuciową.
Jeśli
założymy, że faktycznie mój rozwój zatrzymał się mniej więcej
w tym okresie, znaczyłoby to, że nadal znam jedynie dwie pierwsze
relacje. A ponieważ układ uczuciowy jest mi obcy szukam czegoś na
ich podobieństwo. Szukam „koleżanki”, z którą miałbym
wspólne czynności i zainteresowania, a nie więzi emocjonalnej.
Dysonans
Zdaje się, że
to wyjaśnia czemu kobiety „posyłają mnie w diabły”.
„Normalne” kobiety szukają więzi uczuciowej, której u mnie nie
znajdują. Ostatnio zdarzyło mi się wyłożyć kilku kobietom moją
wizje koleżanki. Spotkałem się mniej więcej z taką reakcją: "o
jaki stek bzdur", "ale pseudo-teoria", "wygodna
teoria żeby usprawiedliwić swoje niedoskonałości".
Ewentualnie ktoś po prostu mi "przytakiwał" - jak sądzę
- bez większego zrozumienia o co mi chodzi lub pojawiał się zwrot
typu "kiedyś zmienisz zdanie", „po prostu nie trafiłeś
jeszcze na odpowiednią osobę”.
Zdaje się, że
u „normalnych” ludzi relacja oparta na więzi emocjonalnej jest
czymś tak naturalnym, że trudno im wyobrazić sobie aby kogoś
mogło to nie dotyczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz