poniedziałek, 7 lipca 2014

Zawieszenie się


Mam wrażenie, że moje życie zatrzymało się gdzieś w okolicach, gdy miałem 15 lat. Jako dziecko widziałem świat podzielony na "dzieci" i "dorosłych". Wydawało mi się, że "kiedyś i ja dorosnę" i zacznę robić to co dorośli. W końcu doszedłem do momentu, gdy mam blisko 30 lat i odnoszę wrażenie, że wewnętrznie prawie nic się nie zmieniło. Nadal mam wrażenie, że czekam "aż zacznie się moje właściwe życie". Jeśli chodzi o "związki" to też niewiele się zmieniło, poza tym, że teraz mam więcej przemyśleń i wniosków na ten temat.
Jak byłem w podstawówce zdarzało mi się z kimś spotykać po szkole. Miałem jednego kolegę, którego poznałem w zerówce. Chodziliśmy do tej samej klasy do momentu aż nie zmieniłem szkoły 4 lata później. Potem, mimo zmiany szkół nadal widywaliśmy się.
Z tego co teraz pamiętam w czasie przerw nie bawiłem się z innymi dziećmi. Jak tylko nauczyłem się liczyć to stworzyłem sobie własną zabawę. Chodziłem sam po szkole i odliczałem kolejne liczby naturalne na głos (1,2,3, ...). Nie jestem teraz pewny czy dobrze odtwarzam sytuacje, ale wydaje mi się, że usiadłem kiedyś na ławce i jeden ze starszych uczniów mnie z niej zrzucił. Wtedy podszedł do mnie opisany wyżej kolega i powiedział: "nie przejmuj się, to dureń". Tak nawiązała się znajomość.
Teraz widzę jak mocno się różniliśmy. Jednak w czasie gdy byliśmy dziećmi te różnice jakoś naturalnie zacierały się. Huśtaliśmy się razem na huśtawkach, jeździliśmy rowerami, chodziliśmy po jakiś krzakach - ogólnie typowo dziecięce zabawy.

Od pewnego momentu zacząłem zauważać, że nasze drogi "rozchodzą się". On zaczął spotykać się ze swoimi znajomymi, jego zainteresowania zmieniły się, ogólnie zaczął zajmować się czymś co określiłbym jako "życie towarzyskie".
Wtedy jeszcze przyjeżdżałem do niego, ale czułem coraz większy dystans między nami. Nie jestem pewien ile wtedy mogłem mieć lat, może 12-14 ? W pamięci utkwiła mi rozmowa z tamtego okresu. Niestety pamiętam to "jak przez mgłę" i nie potrafię podać dokładnych cytatów:

Ja: Nie masz wrażenia, że nasze dzieciństwo się kończy? Kiedyś zawsze się w coś bawiliśmy, a teraz nawet nie wiadomo co możemy robić... ?

On: No właśnie... bo bawią się dzieci. My już nie jesteśmy dziećmi.

Potem spotykaliśmy się coraz rzadziej, aż w końcu w ogóle przestaliśmy się widywać. Kilka lat później, to właśnie on mnie zaprosił na swoje 18-urodziny. To była jedyna impreza, na której byłem (nie licząc uroczystości rodzinnych). Generalnie od tamtego czasu nie mamy ze sobą żadnego kontaktu. Prawdę mówiąc od dawna zupełnie nic nas nie łączy. Teraz widzę to tak, że on zaczął "dorastać", "poszedł do przodu", a ja nadal pozostałem na tym samym etapie, zatrzymałem się w miejscu. W sumie to głupie, ale ja chyba nadal mam poczucie, że może chciałbym wrócić do tego momentu kiedy byłem dzieckiem i "bawiłem się" ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz